El Topo (1970)


Goraco zarekomendowane mi kiedys przez pewnego wielbiciela mindfuckow, pozostalo ze mna az do dzis: kontrowersyjne, kultowe, bogate w roznorodna symbolike i mitologie dzielo szalonego geniuszu Alejandro Jodorowsky'ego. Postmodernistyczny miks surrealizmu, groteski i perwersji, historia grzechu i oswiecenia. Narracja uzywajaca przemocy jako metafory eksponujacej spoleczne relacje wladzy, akceptowalnej niczym przemoc w Starym Testamencie. Awanturnicza wedrowka wloczegi i rewolwerowca, El Topo, zaczynajaca sie od obserwacji na temat kreta, ktory spedza swoje zycie wykopujac tunele w strone nieba, a gdy ostatecznie spoglada na slonce, slepnie. Bohater filmu rowniez wykopie symboliczny tunel.

Pierwszy swiat to swiat, w ktorym przetrwaly bezmyslne i brutalne istoty sluchajace falszywych prorokow i praktykujace niewolnictwo. El Topo zwycieza ich w walce, ale kobieta, ktorej pragnal opuszcza go, smiertelnie rannego. Po latach spiaczki El Topo odradza sie, i postanawia pomoc klanowi kalek i karlow przedostac sie z ich skalistego wiezienia do pobliskiego miasteczka, opanowanego przez dziwaczny kult religijny. W tym celu wykopuje tunel, co nieuchronnie zakonczy sie tragedia...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz