Nosferatu i Melancholia

Grzegorz Jarzyna wyrezyserowal sztuke o Nosferatu. Przedstawienia nie widzialam, przeczytalam wywiad. Po zignorowaniu zdan wprowadzajacych poswieconych Pattinsonowi, uderzyl mnie nastepujacy fragment:

Atrakcyjność wampira polega głównie na tym, że swoim potencjalnym ofiarom daje nieśmiertelność. W tym tkwi istota mitu o wampiryzmie. W pewnym momencie życia zaczynamy zdawać sobie sprawę, że śmierć jest czymś nieuchronnym. Doszedłem do półmetka życia, patrzę na siebie, na ludzi w moim otoczeniu i dochodzę do wniosku, że bardzo intensywnie gonimy za pozorami w imię zabicia strachu przed śmiercią. Artyści, politycy, naukowcy - wszyscy mają silną potrzebę stworzenia czegoś niezwykłego, czegoś ponadprzeciętnego, co zostanie zapamiętane przez innych. To ma nam zapewnić ułudę nieśmiertelności, ma być śladem po naszym istnieniu. A przecież nawet jeśli coś niezwykłego uda nam się stworzyć, to i tak będzie to tylko głuchy jęk przytłoczony hałasem innych, którzy też chcą coś po sobie zostawić. To jest problem każdego z nas, problem indywidualny, ale szczególnie mocno widać go w takim mieście jak Warszawa, które jest dla mnie wyznacznikiem nowych czasów. Tutaj, ze względu na przemiany zachodzące w polskim społeczeństwie w ostatnich 20 latach, dynamika aspiracji, dążeń jest dużo większa, bardziej progresywna niż w innych miastach europejskich. W Warszawie czuje się ogromny pęd. Indywidualne poszukiwania przelewają się na zbiorowość. Tworzymy pewne grupy, manifestujemy swoją odmienność, szybko osiągamy założone cele, które szybko przekształcają się w modę, trend i w tym samym momencie tracą swoją wyjątkowość, nie mogą więc zapewnić nam już upragnionej nieśmiertelności. Natychmiast wyznaczamy sobie następne. I tak bez końca. Kiedyś nazywałem to kreatywnością, dziś uważam, że jest to sposób na zagłuszanie lęku przed śmiercią. Jesteśmy więźniami czasu, podświadomie boimy się go. Mój wampir jest zmęczony przede wszystkim świadomością powtarzalności.

I tak, diagnoza bardzo trafna, ponownie jednak nachodzi mnie wspomnienie Melancholii Larsa von Triera. Jest to film, ktory niewatpliwie zapada w pamiec na wiele dni po obejrzeniu - bardzo personalny zreszta dla rezysera, ktory sam cierpial na gleboka melancholie. Opowiada o "zalecie" bycia w depresji w obliczu smierci. Planeta Melancholia zbliza sie do ziemi, i w czasie gdy von Trier sprytnie gra na oczekiwaniu widza wobec apokalipsy, historia koncentruje sie na dwoch siostrach - Justine, ktora jest w ciezkiej depresji, i Claire, ktora kocha zycie. Claire wspiera Justine, ktora nie potrafi sobie poradzic z beznadzieja egzystencji, z koniecznoscia uprawiania gry pozorow na plaszczyznie prywatnej i zawodowej, z mdlym smakiem jedzenia, z wlasnym cialem. Pytanie za 10 punktow: kto kogo wesprze w chwili apokalipsy? Nie trzeba nawet ogladac filmu, by zgadnac - Justine wykaze sie stoicyzmem i odwaga w obliczu smierci, Claire zacznie szlochac i panikowac, zda sobie sprawe, ze wszystko, co dotychczas wydawalo jej sie wazne - nie ma znaczenia.


W wywiadzie Jarzyna mowi: W ostatniej scenie Nosferatu idzie w kierunku słońca, bo wierzy, że dzięki temu osiągnie spełnienie. Może staje się światłem, a może prochem? "Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz" - to dla mnie jedna z głębszych prawd o świecie, który nas otacza. Na pytanie, czy boi sie smierci, odpowiada: Coraz mniej. Zdecydowanie bardziej bałem się śmierci jako nastolatek. Wtedy ta myśl wywoływała we mnie panikę. W opanowaniu lęku przed śmiercią pomagała mi religijność rodziców i moja własna. (...) Wierzę w Absolut. Odczuwam jego istnienie w sobie, w wiecznym rozszerzaniu się wszechświata. Wierzę w kosmos, czyli w porządek wpisany w chaos. Dla Justine von Triera apokalipsa zdaje sie wlasnie reprezentowac owo spelnienie, rozszerzenie, obiekt tesknoty. Jej siostra miala piekny dom, bogatego meza, syna - nie potrafi sie rozstac z tym wszystkim, Justine - traktuje smierc jak wyzwolenie. Oczywiscie von Trier nie twierdzi, ze depresja to stan lepszy niz bycie "zdrowym" i szczesliwym - zyjac, Justine bardzo cierpi. Jednak czy warto az tak przywiazywac sie do zycia? Lek przed smiercia, zniknieciem, nakreca ludzi, aby korzystali z ofiarowanego im czasu - jednak hedonizm sprawia, ze kocha i ceni sie zycie NAZBYT, nihilizm i depresja zas - ze za malo. Kluczem wydaje sie byc zachowanie jakiegos rodzaju rownowagi, nie zamiatanie mysli o smierci pod dywan, ale zaakceptowanie jej jako naturalnego elementu zycia - w koncu, smierc, jak pisal Emil Cioran, to aromat istnienia. Tylko ona nadaje smak chwilom, tylko ona pokonuje ich mdlosc.

2 komentarze:

  1. nie wiedziałam że kirsten dunst jest sexy póki nie zobaczyłam jak
    1) sika na trawnik w swojej rozłożystej sukni ślubnej
    2) snuje się w wymiętoszonym podkoszulku z luźnymi cyckami pod spodem

    OdpowiedzUsuń
  2. musialam sie zmusic, zeby dac jej szanse po niechlubnym epizodzie ze spajdermenem

    OdpowiedzUsuń